„Niech Bóg błogosławi i ma w opiece Wiernego Czytelnika. Usta mogą przemawiać, ale czymże jest opowieść, gdy brak życzliwego ucha.” ~ Stephen King

poniedziałek, 30 lipca 2012

XIII Przyjemne odrętwienie


♫♪Guns N’ Roses – My Michelle♪♫
Adriana wiedziała, co musiała zrobić. Nie było innego wyjścia. Steven nie widział problemu w swoim ćpaniu oraz spaniu z przypadkowymi panienkami, więc dlaczego ona miałaby czynić inaczej? Doskonale wiedziała, iż był tylko jeden sposób, by poczuł uczucie zazdrości.
Zauważyła swoje „narzędzie zbrodni”. Usiadła przy chłopaku wpatrującym się martwo w swój pusty od dawna kieliszek. Jak zwykle udawał, że jej nie spostrzegł.
 – Nie oszukuj się. Pragniesz mnie, tak jak ja ciebie.
Uniósł na nią zielone oczy.
 – A ty znowu swoje? Czy nie mówiłem ci już, żebyś się odpierdoliła?
 – Nie odpierdolę się, póki mnie nie przelecisz. – Nachyliła się ku niemu i przejechała mu językiem po wargach, następnie wsuwając go do jego ust. Przysunęła się do chłopaka, by położyć rękę na jego kroczu. W tym samym czasie Axl toczył wewnętrzną walkę, którą jego moralność szybko przegrała. „Może i ona jest dziewczyną Popcorna, ale i tak oboje się zdradzają... Chociaż po chuj miałbym patrzeć na innych... Ach, cholera, co tam! Oj, niech mi tak robi!” dość szybko zdecydował. Oderwał się od rudowłosej.
 – Przekonałaś mnie. – Pociągnął ją do jej pokoju i szybko położył na łóżku, nie bacząc, iż akurat tamto należało do współlokatorki panny Smith. Pospiesznie rozebrali się, by kontynuować. Axl wsunął palce do jej kobiecości, jednocześnie liżąc jej piersi, a ona masowała jego męskość. Musiał przyznać, że umiała to robić.
Do tego przejęła inicjatywę! Pchnęła go na materac i sama nakierowała jego penisa na swoją pochwę. Axl zamruczał, podobało mu się to coraz bardziej. Siedziała na nim i szybko się poruszała, a jej biust zabawnie podskakiwał. Rose złapał ją w talii, by móc schwycić jej sterczące sutki w usta. Ssał je, a ona kręciła biodrami kółeczka, ściskając w sobie jego wilgotną męskość – czy mogło być lepiej?
Oczywiście, gdyby nikt im nie przeszkodził. Tymczasem w drzwiach stanął Adler ze swoją nową koleżanką, która ponoć tylko „kręciła się koło niego”. Perkusista stanął jak wryty. Nie zdziwiłby go widok Axla z jakąś dupą ani Adriany z jakimś facetem, ale ONI RAZEM?! Jak mogli mu to zrobić?! Mimo wszystko kochał ją, tymczasem zdradziła go z przyjacielem... Gościem, którego traktował jak brata, któremu ufał. Jak mogli się do tego posunąć?
 – Hej skarbie, dołączysz do nas?
Jednakże Popcorn wiedział, iż nie był niewinny. Zdradzał ją, to fakt.
 – Ee, to w porządku.
Był zbity z pantałyku. Adriana z dumą stwierdziła, że takiej reakcji pragnęła. Chciała podejść do chłopaka i powiedzieć mu coś, co wykorzystała jego towarzyszka, zajmując miejsce przy Axlu. Rudy jeszcze nie skończył, więc zaraz zajął się nową spragnioną cipką. Adriana poczuła wściekłość, ale zaraz zaczęła się gorsza rozróba.
Drzwi znowu się otworzyły; stał w nich chłopak współlokatorki, który oczywiście nie był zadowolony z tego, iż Axl pieprzył jakąś panienkę na łóżku jego dziewczyny. Zaraz za nim wpadł Slash, po czym cała trójka zaczęła wielką szamotaninę, w której finale wszyscy wylecieli przez okno. Tymczasem Steven skorzystał z zamieszania i wybiegł z imprezy, podwędzając prawie pełną flaszkę.
Miał łzy w oczach. Czuł się naprawdę okropnie. Dwie bliskie mu osoby totalnie go skrzywdziły. „Czym sobie na to, kurwa, zasłużyłem?!” myślał. „Czy naprawdę jestem aż takim chujem?! Ja po prostu żyję rockandrollowo... To chyba nie jest aż takie złe?” Zatrząsnął się od płaczu i ruszył przed siebie. Po jakimś czasie przystanął i zorientował się, iż zmierzał w kierunku Bel Air, a przecież Alex jeszcze nie wróciła. Rozejrzał się dookoła i po namyśle podążył w stronę The Roxy. Nie wiedział, jak się ogarnąć. Czuł się strasznie, miał ochotę płakać, zasnąć, upić się... Byleby nic nie czuć, ale to nie było proste. Usiadł gdzieś w kącie klubu i za wszelką cenę starał się skupić na hałaśliwej muzyce.

♪U2 - Scarlet
Niedługo po Nowym Roku przyleciałam do LA. Trochę szkoda, iż nie powitałam go w Nowym Jorku, podczas wielkiej imprezy na Times Square, ale co tam. Za to z chłopakami pewnie nie pamiętałabym, co się działo o północy...
Chciałam zrobić im małą niespodziankę, więc nie zdradziłam od razu, że wróciłam. Jednakże moje plany zepsuło poranne wtargnięcie pijanego Stevena.
Chłopak wyglądał tak żałośnie, trząsł się od płaczu i bełkotał przez alkohol, że zaraz położyłam go na kanapie, nakazując się przespać, na co chętnie przystał. Po paru godzinach się obudził oraz zrezygnowany usiadł przy kuchennym stole, sięgając po szklankę kefiru. Odłożyłam książkę, którą właśnie czytałam, przyglądając się blondynowi z troską. Nie trzeba było pytać go o nic, bo sam zaraz zaczął mówić.
 – Wczoraj była impreza... Zakręciła się koło mnie jedna panienka, całkiem niezła. Oj, nie patrz się tak na mnie, cholera, takie jest rockandrollowe życie! – zawołał, widząc moją pełną dezaprobaty minę. – Po jakimś czasie poszedłem z nią do sypialni, a tam... – Wargi zaczęły mu niebezpiecznie drżeć – Adriana. Axl. Pieprzyli się.
 – Co?! Adriana pieprzyła się z Axlem?! – Nie mogłam w to uwierzyć. Dziewczyna wydawała mi się całkiem miła, nie spodziewałam się, że była zdolna do czegoś takiego. Zdradzić swojego chłopaka z jego przyjacielem?! Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła, pomijając fakt, iż wcale nie rozumiałam idei zdrady. Jeśli z kimś jesteś, to po chuj pieprzyć się z innym? Jeśli cię nie zaspokaja, to się z nim rozstań, ale nie rań w taki przebrzydły sposób!
Steven pokiwał głową, cały się trzęsąc.
 – Kurwa mać, w głowie mi się to nie mieści... Niech ja dorwę tego skurwiela, to mu kłaki spalę! Albo do NRD go wyślę, jeśli nie na łagry w Syberii! Chociaż w RFN też nie jest zbyt wesoło! – Swoją drogą to było tak idiotyczne, że wręcz żałosne – socjalistyczne państwo nazywało się Republiką Demokratyczną. Gdzie tu logika? To samo pierdolenie w PRL-u.
 – Nie, Alex... To boli, ale nie trzeba... Przebaczę mu za jakiś czas, jest moim bratem... Jest nas pięciu przeciwko całemu światu, ona tego nie zniszczy.
 – Cieszę się, naprawdę. To nie byłoby warte – powiedziałam również z myślą o sobie. Broń Boże nie chciałam być przyczyną konfliktów między chłopakami. Szkoda, że tak trudno było przemówić Axlowi do rozsądku. Tym razem nie zamierzałam zostawić sprawy samej sobie. Postanowiłam pogadać z rudym i jasno mu wytłumaczyć, że zachował się jak chuj, a nie przyjaciel, oraz że nie miał prawa nawet chcieć ograniczać kontakty reszty chłopaków ze mną. Nie był pierdolonym pępkiem świata!

Wieczorem zaszłam do Hellhouse’u. Jedyną obecną w nim osobą był Rose. Stanęłam w progu z rękami skrzyżowanymi na piersiach i patrzyłam na niego, milcząc.
 – Alex? – Spojrzał na mnie znad pudełka po pizzy, na którym pisał tekst i się uśmiechnął. – Cholera, kiedy wróciłaś? – Podszedł, by mnie przytulić, lecz ja nie odwzajemniłam gestu. – Ej, o co chodzi? – Zbiłam go z pantałyku.
 – Dobrze wiesz, co zrobiłeś, Axl i ja też wiem. Mianowicie: jak traktujesz przyjaciół.
 – No co? Steven? Alex, oni oboje i tak ciągle się zdradzają, więc w czym problem?
 – W tym, że jesteś jego przyjacielem, chuju! – Pierwszy raz go tak nazwałam. – Jak można pieprzyć dziewczynę przyjaciela?! Innych dup tam nie było?! Używki spaczyły ci umysł?!
 – Nie sądziłem, że to będzie coś znaczyło... – wymamrotał.
 – Najwyraźniej jesteś pozbawiony jakiejkolwiek moralności! – warknęłam, mrużąc oczy. – Nie chodzi mi tylko o Popcorna. Chcę cię uświadomić, że NIE MASZ PRAWA nawet chcieć w jakikolwiek sposób ograniczać kontaktów moich i reszty chłopaków! Nie jesteś pieprzonym pępkiem świata. Zastanów się nad sobą. – Strzeliłam go w pysk i wściekła wybiegłam z garażu.

♫♪ The Doors – L.A. Woman ♪♫
 – To dla mnie? – Nie dowierzał McKagan, patrząc na winyl Rocket to Russia z podpisami członków Ramones.
 – A dla kogo to byłby najlepszy prezent? – Uśmiechnęłam się, przewiązując czerwoną chustkę przez szlufkę jego spodni. – Proszę, jeszcze to, żebyś wyglądał super sexy i nie musiał podbierać moich apaszek.
 – Dziękuję! – Przytulił mnie mocno. – Cholera, ty nie masz pojęcia, jaka jesteś kochana...
 – Gdybym wiedziała, pewnie bym już taka nie była.
Slash też dostał bandanę, ale czarną oraz komplet hendriksowskich kostek, Izzy gruby, porządny zeszyt, żeby nie gubił piosenek oraz kostki ze Stonesami, Steven kasetę KISS oraz teflonową patelnię (z nakazem nie używania jej przeciwko mnie), Axlowi zaś również kupiłam bandanę oraz nowy statyw, bo poprzedni zdążył wreszcie rozwalić, lecz nie dostał swoich prezentów, gdyż uniósł się honorem, odkąd go spoliczkowałam i się nie odzywał. Cóż, wiedziałam, iż racja była po mojej stronie, więc nie zamierzałam pierwsza wyciągać do niego ręki. Adler jednak nie żywił do niego żalu zbyt długo.
Po świętach chłopaki grali dosyć sporo koncertów i zaczęły się spełniać ich marzenia – zainteresowali się nimi ludzie z wytwórni! Jednak moi przyjaciele nie polecieli na pierwszy lepszy kontrakt, byli cwani. Przedstawiciele zabierali ich na obiad, a negocjacje zaczynały się dopiero, kiedy zamówiono niezły posiłek; aż im się trochę przytyło. Po jedzeniu śmiali im się w twarz, mówiąc, że nici ze współpracy.
 – Wyobrażasz sobie, mówimy jednej typie: „To brzmi jak Steven Tyler”, a ona: „Steven kto?”; ja pierdolę! – Kręcił głową Izzy.
 – I oni chcą pracować z rockowym zespołem? – mawiałam z litością. Chociaż z drugiej strony, jeśli chcieli czekać na McLarena *, to pewnie mogli już przestać.
Powoli zbliżały się urodziny Popcorna, a przed nimi koncert Aerosmith, na którym Guns N’ Roses mieli grać jako support. Z upływem czasu wszyscy byli coraz bardziej podekscytowani i jednocześnie nerwowi. Chociaż ich ostatnie koncerty w klubach spotkały się ze świetnym przyjęciem, wiedzieli, iż tamten występ miał być decydujący w dalszej karierze.
 – Masz stanik dla Joe’ego? – zachichotał Slash, gdy Marc wiózł nas na stadion, gdzie miał być występ. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
 – Niech cię o to głowa nie boli, mój drogi.
 – O co chodzi? – Zmarszczył brwi Duff.
 – Obiecałam Perry’emu, że jak pozwoli wam zagrać przed Aerosmith, to rzucę w niego stanikiem – powiedziałam niechętnie. – Przecież nie zgodziłby się na to tak za nic.
 – Kurwa mać, my naprawdę nigdy ci się nie odwdzięczymy! – westchnął Popcorn.
 – Już wam mówiłam, po prostu zostańcie moimi przyjaciółmi, nawet gdy będziecie koncertować ze Stonesami – powtórzyłam.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, członkowie Aerosmith luźno grali jakiś kawałek. Byłam podekscytowana i niepewna zarazem. Chłopaki pociągnęli mnie ze sobą w ich stronę, pewni, że chętnie ze mną porozmawiają, ale skąd ten pomysł, to ja nie wiedziałam.
 – O, jest i urocza panienka Alex! – ucieszył się Joe Perry. Był facetem, który zawsze robił wrażenie. Może czasami wydawał się nieprzyjemny, ale w gruncie rzeczy był całkiem w porządku. Do tego miał fajne włosy, chociaż oczywiście Slasha były fajniejsze. – Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o niczym? – Puścił mi oko.
 – Wszystko w swoim czasie, drogi Joe. – Uśmiechnęłam się chytrze.
 – Perry, zajmij się swoim handlarzem. – Odsunął go Steven Tyler; serce zabiło mi mocniej. Na żywo miał bardziej niesamowity uśmiech oraz głos, nawet podczas mówienia, niż na nagraniach. Długie, poczochrane włosy opadały mu zawadiacko na twarz. – Witaj moja droga! – Wyciągnął ku mnie kościstą rękę. – Powiedz, co taka dziewczyna jak ty robi wśród tych dzikich potencjalnych rockandrollowców?
 – Rockandrollowcami oni już są, a ja się z nimi przyjaźnię i w sumie przyczyniłam się do ich występu przed wami...
 – Mam nadzieję, że nie obiecałaś Joe’emu siebie w zamian, co?
Zaśmiałam się lekko.
 – Nie, nie obawiaj się, nic z tych rzeczy.
 – A, to dobrze, już się obawiałem, że ten skurczybyk handlarzowi przyjaciółki podbiera...
 – Nie przyjaźnię się z żadnym z chłopaków w ten sposób – wycedziłam przez zęby. Niesamowicie wkurzały mnie takie teksty. Czy naprawdę każdy sądził, iż się z nimi pieprzyłam?! Może powinnam była wziąć przykład z Metalliki i zabić ich wszystkich... – Nie łączą nas żadne seksualne relacje, panie Tyler! – Mój zmrużony wzrok jasno dawał do zrozumienia, iż poczułam się urażona.
 – OK, wybacz. – Nieco się zakłopotał. – Chyba będziesz chciała wejść za kulisy, co? – spytał najpewniej po to, aby mnie udobruchać.
 – Niekoniecznie, dzięki. Najmilej poguje mi się pod sceną.
 – Och, daj spokój, na pewno będziesz chciała sobie odpocząć i spojrzeć na to z innej perspektywy! Joey, pójdź po przepustkę dla Alex, OK? – zawołał do perkusisty. – Swoją drogą, mogę wiedzieć, jaki jest twój ulubiony kawałek? Nasz, rzecz jasna.
 – Zdecydowanie Seasons of Wither. – Musiałam przyznać. Wszyscy zachwycali się Dream On i utworami z Rocks, ale tamten album nie przypadł mi szczególnie do gustu. Do tamtej pory wygrywała ballada z drugiej płyty zespołu.
Niedługo potem zaczęli solidne przygotowania do występu, którym przyglądałam się z boku. Występy Aerosmith nie były nudne i zrobione na odczepnego, dlatego miło było oglądać ich po raz wtóry.
 – Świetnie się zapowiada, co? – spytał mnie podekscytowany Izzy. Coś takiego, nawet on wykrzesał z siebie całkiem sporo entuzjazmu!
 – I to jak! To chyba będzie mój najlepszy koncert! – Uśmiechnęłam się, miętoląc w dłoni materiał mojej koszulki z Aerosmith, tej, którą miałam na sobie, gdy pierwszy raz spotkałam Axla. Rose nadal mnie unikał. Czyżbym aż tak podeptała jego męskie ego? Ba, ono było nawet nie męskie, a po prostu axlowe! – A do was rudy się odzywa?
 – Sam z siebie niechętnie.
 – Miałam nadzieję, że się nad sobą zastanowi, ale ten skurwiel uniósł się honorem. Ja go nie rozumiem, nie wiem, jak do niego dotrzeć... – westchnęłam.
 – Nie wszyscy chcą stawać się jak najlepsi, słodziutka... Axl lubi bycie chujem. Dużo przeszedł, ale nie poznał pewnych wartości... – Gitarzysta wzruszył ramionami. – Nie przejmuj się tak, w końcu odpuści, gdy zobaczy, że nikt nie będzie się go prosił.

♫♪Aerosmith – Hangman Jury♪♫
Tuż przed otworzeniem bram dla przybyłych fanów ustawiłam się pod sceną. Po kilkunastu minutach żmudnego oczekiwania na scenę wyszedł support, co wielce mnie podekscytowało. Chłopcy przez prawie godzinę rozgrzewali publiczność utworami takimi jak Paradise City, Rocket Queen, Welcome to the Jungle, Think About You, Back off Bitch. Zaprezentowali też po raz pierwszy My Michelle. Widowni bardzo przypadła do gustu muzyka Gunsów – zresztą, dlaczego miałoby stać się inaczej, skoro uwielbiali Aerosmith? W dodatku na koniec zagrali Mama Kin ze Stevenem Tylerem. Moi przyjaciele wyglądali na jeszcze bardziej podekscytowanych i zaszczyconych. Zachichotałam, gdy przez myśl mi przemknęło, iż nie zdziwiłabym się, gdyby Slashowi stanął; dobrze, że miał gitarę (pomijając fakt, iż bez niej nie byłby sobą).

Większość koncertu Aerosmith przepogowałam, a kiedy odpoczywałam, śmiałam się z kobiet zdejmujących bluzki i świecących gołym biustem przed muzykami. To było takie żałosne... Oczywiście musiałam spełnić obietnicę daną Joe’emu, więc ukradkiem zdjęłam z siebie mój stary, niebieski, za mały stanik bez ramiączek. Rzuciłam nim w gitarzystę i trafiłam prosto pod jego nogi. Perry rozejrzał się, a ja z głupią miną mu pomachałam, na co puścił mi oko i kilka dziewcząt w pobliżu dostało palpitacji.
Najbardziej podobały mi się wykonania moich ukochanych utworów: Cry Me a River oraz Seasons of Wither. Po tej drugiej piosence postanowiłam pójść do chłopaków za kulisy. Wszyscy oglądali widowisko jak zaczarowani. Źli chłopcy z Bostonu byli bohaterami Slasha, lecz reszta wyglądała na nie mniej zafascynowaną. W końcu to chyba był największy i najlepszy zespół, jaki mieli okazję widzieć na żywo.
 – Mówiłem, nikt ci nie uwierzy, że nie skopiowałeś swoich wężowych ruchów od Tylera – powiedział Steven Axlowi.
 – A co, kurwa, tylko on jeden tak tańczy?! Jagger może tak nie robi?!
 – Jagger robi to trochę inaczej – wtrąciłam; wszystkie oczy skierowały się na mnie.
 – O, a ty tu skąd?
 – Z płyty? – Usiadłam między Slashem i Duffem. – Hudson, nie macaj mnie! – Poruszyłam się i uderzyłam go w rękę, gdy poczułam ją w okolicach zapięcia mojego biustonosza.
 – Jak możesz mieć na sobie stanik, skoro rzuciłaś go Perry’emu? – zdumiał się.
 – Rzuciłam mu stary i za mały, sam mi tak poradziłeś. Nie miałam różowego. – Byłam wyjątkowa i nie znosiłam tego koloru od czwartej klasy podstawówki, przez dwie zbyt słodkie koleżanki obnoszące się ciuchami z Peweksu. To był dopiero lans! – Pewnie cieszyliście się jak idioci, co?
 – Zwłaszcza kiedy te panienki obok wpadły w histerię – zachichotał mulat. – Puścił ci oko, tak?
Przytaknęłam i powróciliśmy do oglądania koncertu, który był naprawdę zjawiskowy. Jeśli ktoś miał wątpliwości co do tego, iż Aerosmith byli największym i najlepszym amerykańskim zespołem, to po takim show z pewnością by się ich pozbył. Nikt poza Stevenem Tylerem nie mógł się poruszać w ten sposób i nie posługiwałby się tak fajnie statywem obwiązanym kolorowymi chustkami (nawet rudy z pewnością zaplątywałby się w nie i w efekcie wpadał w furię). Teoretycznie Toksyczne Bliźniaki były odpowiedzią na duet Jaggera oraz Richardsa, ale w istocie dosyć się od nich różnili. Poza tym przynajmniej Joe nie wstydził się śpiewać, w przeciwieństwie do Slasha, choć powtarzałam mu, że miał uroczy głos, zwłaszcza zapowiadając jakąś piosenkę z tym nieśmiałym uśmiechem na pół twarzy.
 – I jak się wam podobało, dzieciaki? – spytał Perry, kiedy wrócił.
 – Rany, to było zajebiste! – odezwał się Slash, kręcąc głową.
 – Zjawiskowe – uzupełniłam. Gitarzysta Aerosmith przyjrzał mi się. Poczułam jego wzrok niżej niż na wysokości twarzy i ulżyło mi, że miałam przydużą koszulkę, a włosy zaczesane do przodu, by przykryć biust. Może miałby obiekcje co do rozmiaru powierzonej mu bielizny.

♫♪Pearl Jam – Indifference♪♫
Jakąś godzinę później wszyscy skończyli pić, rozmawiać i zbierać swój sprzęt.
 – Gdzie Axl? – Zaczęłam się rozglądać za wokalistą; poza nim wszyscy byli w pobliżu.
 – Parę minut temu jeszcze gadał z Tylerem...
Nagle naszych uszu dobiegł charakterystyczny głos.
 – We’ve been dancing with Mr. Brownstone... / Tańczyliśmy z panem Brownstonem...
Axl tanecznym krokiem zmierzał wzdłuż bramy. Najpierw pomyślałam, iż był zawiany, ale nie, nie zachowywał się tak po pijaku, no i nie śmierdział. Poza tym ta piosenka...
 – Zaćpał się? – spytałam. Nikt nie odpowiedział.
 – Ty rudy ciulu! Kontaktujesz jeszcze?! – Slash był rozsierdzony niczym ten, którym właśnie potrząsał.
 – Pieprz się, imigrancie – odparł Rose cicho, lecz wyraźnie. – He’s been knockin’, he won’t leave me alone... / On pukał, nie da mi spokoju...
Odetchnęli, że nie trzeba było szybko szukać zimnej wody; gdyby chociaż na ulicach znajdował się śnieg... Jednak ja nie mogłam wytrzymać.
 – Comfortably numb, kurwa, tak? – mój głos się łamał, a zarazem pobrzmiewała w nim nuta histerii. Bez zastanowienia porwałam paczkę fajek z kieszeni kurtki Izzy’ego i poleciałam drogą. Słyszałam wołania, ale się nie zatrzymałam, dopóki nie byłam całkiem daleko. Nie zauważyłam nawet, kiedy zaczęły mi lecieć łzy, rujnując cały makijaż, a na koncerty lubiłam mocno podkreślić oczy. Jednak to nie było najistotniejsze.
 – Ty skurwysynu, ty ostatni skurwysynu – powtarzałam cały czas. Trzęsącymi się rękami wyjęłam papierosa z paczki. Dobrze, że Stradlin zawsze trzymał w niej zapalniczkę, chociaż trzeba przyznać, iż miałam do nich awersję, gdyż kiedyś się nią oparzyłam, kiedy chciałam zagrzać wodę. Wetknęłam szluga w wargi i ostrożnie go podpaliłam. Lekko pociągnęłam; wyjęłam papierosa, by odkaszlnąć, następnie pociągnęłam mocniej.
Do tej pory jeszcze nie widziałam żadnego z przyjaciół w takim stanie. Kurwa mać, jak można było pozwolić sobie na taką stratę kontroli?! Byłam przerażona, widząc na własne oczy zaćpanego Axla; może to przez nasze ostatnie spięcia. Wolałam nie wiedzieć, co działo się po działce z Adlerem...
 – O kurwa – kaszlnęłam, krzywiąc się. Jak przy pierwszym łyku wódki. Papieros był cholernie gorzki i ostry. To zaskakujące, że zmielony tytoń miał całkiem przyjemny zapach, a palony śmierdział, prawda?
Do jasnej cholery, dlaczego oni musieli od razu pomału odchodzić, do tego częściowo nie z własnej woli, chociaż dopiero co wstąpili na życiową ścieżkę, którą kroczyłam?!
W ustach miałam mnóstwo śliny, jak po francuskim pocałunku; zaplułam całą dużą chodnikową płytkę. W sumie nieco uspokoiłam się, o co właściwie mi chodziło, ale na pewno mi nie smakowało. Może dlatego, że Izzy palił jakieś tanie, chińskie szlugi? Dziwne, przecież jego idol, Keith Richards palił oczywiście Marlboro. Trzeba było mi je wziąć od Slasha, chociaż niektórzy twierdzili, iż to siano.
Banda ćpunów i alkoholików, a mi tak na nich zależało. Przecież, do cholery, mieszkałam w porządnej dzielnicy! Czy „normalni” ludzie mieli do mnie awersję, a może po prostu byłam w jakiś sposób socjopatką? Zawsze to u siebie podejrzewałam.
Próbowałam się zaciągnąć, ale papieros był zbyt ostry. W sumie ciągle kaszlałam. Nawet nie dałam rady spalić do końca. Miałam nadzieję, iż skrzywiona mina nie miała mi zostać na stałe. Zgasiłam kiep i strasznie żałowałam, iż nie miałam niczego do picia. Wstałam z chodnika, kierując się w drogę powrotną.
 – Cholera jasna, coś ty zrobiła? – westchnął Duff, natykając się na mnie w połowie trasy.
 – Lepiej zapytaj o to tego chuja – warknęłam.
 – Paliłaś? – spytał ostrożnie, bo nie warto było mi odpyskiwać. Wzruszyłam ramionami. – A zaciągałaś się?
 – Nie, te szlugi Izzy’ego są ohydne. – Znów się skrzywiłam.
 – To nie pal ich więcej. Jak nie będziesz się zaciągać, to dostaniesz raka języka. Zresztą, nie pal w ogóle, cholera! – usłyszałam proszącą nutę w jego głosie.
 – Hipokryta – burknęłam krótko. Dotarliśmy do reszty. Bez słowa oddałam gitarzyście jego papierosy i w ciszy wróciliśmy do domu. Znowu powoli się we mnie gotowało. Jakim skurwielem był Axl, by zniszczyć najmilszy wieczór w moim cholernym życiu, by sprawiać, iż zaczęłam robić to wszystko, czego zawsze unikałam! Ciekawe, kiedy miałam zacząć ćpać i się puszczać?! Aż musiałam wziąć coś na sen, byłam pewna, że inaczej nie zmrużyłabym oka. Jednak mimo wszystko cały czas w myślach mieszałam Rose’a z błotem. Co za idiota, tępy chuj, pierdolony egoista, oszust...
* Malcolm McLaren, manager i główny ojciec sukcesu Sex Pistols, wystarczy poczytać na Wikipedii.

***
12.08.12: Rozdział poprawiony, zwłaszcza nieszczęsny koniec, więc jakby ktoś czytał wcześniej, to prosiłabym o ponowne przeczytanie, w miarę możliwości. Będę wdzięczna za komentarze, bardzo chciałabym wiedzieć, kto to jeszcze chce czytać... Jakby co na dole możecie obserwować bloga albo wejść na mojego Twittera i będziecie na bieżąco. Postaram się coś u Was ogarnąć. Początek jest napisany na podstawie wywiadu z Adrianą, którego stronę znalazłam kiedyś w sieci.
Gdyby ktoś potrzebował streszczenia: Alex przeprowadza się do Los Angeles z Nowego Jorku, co jej nie cieszy. Poznaje Axla, który zapoznaje ją z resztą dzikusów. Wszyscy stają się sobie bliscy, jednakże dziewczynę bardzo martwi ich uzależnienie od narkotyków. Chłopcy starają się za wszelką cenę wybić z gąszczu hollywodzkich zespołów, co nadarza się, gdy z pomocą Alex otrzymują od gitarzysty Aerosmith propozycję supportowania ich koncertu. To było mnie więcej tak ;3 (OK, jeszcze Alex prawie zgwałciła śpiącego Duffa, żeby nie było, że takie nudy trwały przez tamte dwanaście rozdziałów). xoxo

20 komentarzy:

  1. Tworzenie dla mnie tego beznadziejnego komentarza jest tak samo zabójcze jak dla Ciebie czytanie go. Jak wspominałam już milion razy - nie umiem pisać - nieistotne czy chodzi o rozdział czy opinię na temat czyjegoś dzieła :) Biedny Steven, biedna Alex... A poza tym kochany mój braciszek: "– Świetnie się zapowiada, co? – spytał mnie podekscytowany Izzy. Coś takiego, nawet on wykrzesał z siebie całkiem sporo entuzjazmu!". W końcu wykazuje jakieś podobieństwo do swojej kochanej siostrzyczki <3 Widzę emocje, a nie tylko samo "whatever". Powrót w świetnym stylu! Odcinek jest genialny! Bardzo się cieszę, że Cię namówiłam. Jestem dumna. I przepraszam, bardzo przepraszam, że Cię dręczyłam, ale przyznasz, warto było? A narzekania nie rozumiem. Czego tam nie mogłaś poskładać? Dla mnie wszystko było perfekcyjnie. Pozdrawiamy, państwo Federer.
    http://wirtuoz-tenisa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeee! Nareszcie nowy rozdział! xD

    Hej, dziewczyno, Ty chcesz żebym ja zawału dostała? Wchodzę sobie spokojnie na Twojego bloga, a tu "Strona o podanym adresie nie istnieje"! ; o Całe szczęście, że kilka dni wcześniej zajrzałam i przeczytałam, że chcesz się przenieść. Inaczej myślałabym, że usunęłaś bloga, zaprzestałaś twórczości i co? I żyłabym w nieświadomości! ;o (o, zrymowało się xD).
    Dobra, whatever... (tak, tak od tej chwili możesz zacząć się bać, gdyż będę Cię tu regularnie nawiedzać i zostawiać bardzo-inteligente-komentarze czy tego chcesz czy nie xD).

    Tak więc: Twoje opowiadanie czytam już od dawna i choleeernieee mi się podoba. Jedno z moich ulubionych :3. Masz naprawdę fajne pomysły.
    Co do rozdziału to (kurdę, czytałam go już kilka dni temu i trochę zapomniałam xd) jest świetny. Szkoda Stevena, bo on jest taki kochany i nie lubię jak jest smutny :c. Druga rzecz: czemu Alex aż tak przejęła się Axlem? Okej, przyjaźnią się, ale może... Może ona coś do niego czuje, tylko nawet nie wie? xD Chociaż, nie, jest jeszcze przecież Boski Duff. No dobra, się zobaczy, bo moje domysły są... dziwne o.O W każdym razie ja osobiście wolałabym żeby Alex jeśli już była z Duffem. Jakoś tak... bardziej pasuje xD
    Matko, ale dzisiaj nie mam weny na pisanie, nawet głupiego komentarza. Wybacz, że wyszło tak nieskładnie o_o.

    No i czekam na nowy rozdział! Mam nadzieję, że tym razem nie zrobisz tak długiej przerwy ;> I jeśli możesz, informuj mnie o nowych:
    http://double-talkin-jive.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaprzestawałam już ładnych parę razy, także nie ma się czym martwić c;.
      Bardzo mi miło, merci, merci <3
      Czemu Alex tak się nim przejęła? Nawet mimo że była na niego zła, to był jej przyjacielem, jego poznała jako pierwszego, dzięki niemu poznała resztę...
      Ja mogę tylko napisać, że kiedy z kimś już będzie, to możecie być zaskoczone :D.

      Usuń
    2. Zaskoczoneee? ;>
      Czyli nie Duff, ał, liczyłam na Duffa :C Albo na Axla xD Ale z tym zadkoczeniem to żeś pojechała. :( teraz będzie mnie wyżerać od środka z ciekawości xD piszajaj szybciej :>

      Usuń
    3. To by było przewidywalne, a chciałabym być trochę fajniejsza ;c. Jak na razie masz czternasty rozdział, mam nadzieję, że się spodoba i skomentujesz, bo bardzo mi się tu Twój komentarz podobał :3

      Usuń
    4. A taaam, przewidywalne, nieprzewidywalne, nigdy nie wiadomo xD A teraz jak już napisałaś to wiadomo, że nie będzie z żadnym z nich... No, wiesz o co mi chodzi :P
      Komentarz, kurdee, komentarz, wiem, spieprzyłam D: Miałam skomentować ostatni rozdział i nawet zaczęłam, ale coś mi się w telefonie zjebło, do tego dwa razy, potem nie miałam czasu, teraz już nie pamiętam co w tym rozdziale było... Więc przepraszam, że nie mam już siły dodawać, ale za to masz motywację do napisania kolejnego, który z przyjemnością skomentuję xD o ile coś takiego gupiego jak ja Cię motywuje... x__x

      No, w każdym razie czekam na kolejny, ma być szybko! :)

      Usuń
  3. Ja to czytam i czytała będę tylko, ze teraz mam ograniczony dostęp do sieci. Jestem poza granicami Polski i tak dalej... no ale jestem czytelniczką, więc jak coś, to mnie tam umieść na swojej liście czytelników :D

    Rozdział skomentuje po powrocie do domu :)

    Rose ze zewierzenia-seunet-strip

    OdpowiedzUsuń
  4. Doprawdy wybornie powitać Cię na blogspocie i widzieć, że jednak żyjesz :)
    Zapraszam do siebie / please-tomorrow.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja tak króciutko powiem - pisz dalej, pisz dalej, pisz dalej! Każdy rozdział strasznie wciągający, nie mogę się doczekać kolejnego.

    Twoja followerka z forspringa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pierdziele czytałam twoje opowiadanie od kiedy pisałaś na onecie, niestety nie miałam konta i nie miałam jak dodawać komentarze. Opowiadanie jest boskie, było boskie i będzie boskie... Na pewno. Normalnie energia mnie roznosi jak czytam, taka pozytywna. Pisz dalej, pisz, pisz, pisz. :D
    Zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. SIEMA! Mam zaszczyt (dobra, tak naprawdę to chujowa rola, ale kit) zaprosić Cię do przeczytania mojego pierwszego dzieła, w którym NIE występują Gunsi i NIE występują Red Hoci i NIE występuje ktokolwiek kogo ktokolwiek zna. Ważny krok dla mnie, jaki jest efekt, przekonajcie się sami.
    Doradzam zaopatrzenie w miskę do zwymiotowania, na wszelki wypadek.
    Tak, że ZAPRASZAM! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. nieodchodz.blogspot.com, tam jest to opowiadanie o ktorym ci mowilam ;d nie za wulgarne? o.O

    OdpowiedzUsuń
  9. Ejjjj... kiedy bd następny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Została mi w sumie jedna scena, ale trzeba byłoby ogólnie coś dopisać w treści... Czyż to nie żałosne, że do tej pory, przez ponad miesiąc nie skończyłam rozdziału? :x ;'C

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Heej,

    już kilka razy natykałam się na Twojego bloga (głównie z formspringa), ale jakoś nie miałam ochoty ani czasu żeby przeczytać choć część. No ale wczoraj coś mnie tknęło i zdążyłam już przeczytać całe 12 rozdziałów.
    Choć lubię Twój styl pisania to jednak czegoś mi w nim brakuje... Przyjemnie się to czyta, ale jest za mało obserwacji narratora. Do tego właściwie nic się tam nie dzieje... Coś zabawnego albo istotnego dzieje się co kilka rozdziałów. Mimo to lubię to czytać :)
    I nie mogę nie skomentować genialnej ścieżki dźwiękowej... Dlaczego tak mało osób słucha tej muzyki?...
    I jeszcze jedno pytanie, kiedy XIII? :3



    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło, że poświęciłaś dla mnie swój czas <3
      Postaram się poprawić; jest tak po części dlatego, że zaczynałam to opowiadanie dwa lata temu, niedługo rocznica! :O Wiadomo, że dużo się zmieniło, i w moim stylu pisania, i w życiu, i w ogóle...

      Rozdział przed chwilą opublikowałam c:. To dzięki komentarzom, które są prawdziwą siłą napędową! xoxo

      PS. Ty jesteś @ToMinie, tak?

      Usuń
  12. pisz pisz i jeszcze raz pisz błagam cie! ja juz przeczytalem calego tego bloga i chyba sie uzależniłem! Masz zajebisty styl no i do tego piszesz o moim ulubionym zespole :) Whatever :P

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie łaskawie, żebym wiedziała, że czytacie. Przecież podczas czytania towarzyszą Wam jakieś odczucia, coś Wam się podoba, coś Was irytuje, nudzi, czegoś brakuje, ja chciałabym o tym wiedzieć, by móc pisać lepiej! c: xoxo