„Niech Bóg błogosławi i ma w opiece Wiernego Czytelnika. Usta mogą przemawiać, ale czymże jest opowieść, gdy brak życzliwego ucha.” ~ Stephen King

Autorka

Pierwotnie dałam tu link do „O mnie” z Tumblra, ale nie chce współpracować. Trudno, napiszę specjalnie dla Was!
4 grudnia 2010
02:58 od dzisiaj jesteś kotem
02:58 yy… porke?
02:58 co?
02:58 why?
02:59 masz zajebiste oczy które są dobrze widoczne jak u kota. i jestes jak kot- miła ale z pazurrem który moze zadrapać, ale ja to lubie.
W taki sposób zostałam Kotem. Później jakoś na wiosnę przechrzciłam się na Kota w Glanach, bo popierdalałam w takowych butach od jesieni (na kolejną zimę kupiłam sobie lepsze glany; wyobraźcie sobie, że te pierwsze mi przemakały i nie miały stali w czubkach! O.o Ale dwa lata miały na sobie błoto z Trzech Koron).
Urodziłam się jedenastego grudnia, jak Nikki Sixx (ciekawy z niego gość, powiem Wam) i ksiądz Natanek (dobrze, że znajomy ksiądz o tym nie wie, bo nie puściłby mnie do bierzmowania. Skoro już przy tym jestem - wybrałam na patronkę św. Łucję, by pomogła mi ze wzrokiem i pisaniem); poza tym tego dnia w 1965 roku odbył się pierwszy koncert The Velvet Underground.
Czy się wyróżniam? Jestem drobna, niewysoka, skryta za kaskadami długich niemal do talii (niechże urosną do pasa!), gęstych włosów (aktualnie czerwonobrązowych), spod których wyzierają niebieskie oczy, ukryte za szkłami psującymi całą urodę (bez nich i w makijażu mogłabym komuś wpaść w oko. Au!); odziana w koszulkę z jednym z ulubionych zespołów, rurki, koszulę i trampki z Jimem Morrisonem lub piętnastodziurkowe glany z czarną oraz czerwoną sznurówką. Kolorowymi pazurami drapię nawet samą siebie (choćbym je obcięła), alternatywnie kłuję kolcami pieszczochy.
Mam torbę pełną przypinek, naszywek i agrafek, która dumnie mnie reprezentuje. Nie wyjdę z domu bez fluidu, telefonu oraz słuchawek. Jeżdżę MPK do teoretycznie gorszego liceum (nie chodzą tam miejscowe gwiazdy), gdzie uczę się głównie historii, polskiego i angielskiego (niektórzy nie dowierzają, iż nigdy nie uczęszczałam na dodatkowe zajęcia ani nie mieszkałam za granicą, a tylko właściwie... Słuchałam muzyki i czytałam oraz tłumaczyłam na angielski), jako że jestem w klasie dziennikarsko-filologicznej, lecz planowałam bycie psychologiem. Jestem całkiem nieskalana szwabskim; zawsze uczyłam się francuskiego (w gimnazjum właściwie nauczycielka nas nie nauczyła, ale i tak jestem teraz najlepsza w grupie).
Kocham koncerty i pogo, choć rzadko mam okazję w nim uczestniczyć, gdyż mieszkam w małym, nietolerancyjnym miasteczku, gdzie ludzie zeszli na psy (dlatego pogo to cud, zresztą dobre koncerty także). Na szczęście mamy zajebisty zespół Ulica, na którego teledysku nawet się pojawiłam! To był chyba mój najlepszy koncert.
Jestem trochę wycofana, przez co samotna i ze względu na to dużo obserwuję, myślę, tworzę, chodzę spać ze wschodem słońca i robię to, o czym napisałam tutaj przy „zainteresowaniach”. Nie żałuję niczego w swym życiu, choć przez zdecydowaną jego większość nie byłam szczęśliwa. Nigdy nie mówię głośno o swoich słabościach - wróg nie powinien o nich wiedzieć. Dużo przeklinam, ale nie potrzebuję tego pisać. Nie znoszę się mylić, bo czuję się wtedy, jakbym była głupia, a wolę być inteligentna. Cholernie cenię sobie szczerość i mimo wszystko lubię pomagać ludziom. Kręci mnie psychodelika. Jestem dumna z bycia mańkutem, jak mój Duffy, Cobain, Hendrix, Beethoven, McCartney, Einstein, Sting, Ringo Starr, David Bowie, Rysiek Riedel i paru innych geniuszy (i jak geniusz gadam do siebie), lecz na gitarze gram prawą ręką - jak mój Duffy. I ponoć sypię cytatami Jima Morrisona jak z rękawa. Do tego jestem jedną z niewielu osób sprawdzających codziennie (właściwie bez przerwy) maila.

Nie lubię nałogowego palenia. Jak chcesz przy mnie jarać, to musisz mi dać bucha; nieważne, że spaliłam cztery szlugi w życiu i nie umiem się zaciągać (pomijając już fakt, iż fajki mi nie smakują, ale jak skosztuję smakowego, to się dowiem na pewno). I tak mój stosunek do używek zatrważająco złagodniał; jako czternastolatka nie tolerowałam jakichkolwiek używek (nie bez powodu), a obecnie lubię zatabaczyć oraz napić się wina, nawet (a może zwłaszcza) taniego; piwa nie lubię, zresztą się nie opłaca (za wino zapłacisz podobną cenę i bardziej się nawalisz), a jak wódka smakuje, to już jest alkoholizm. Narkotyki? Jakichś psychodelików chętnie bym spróbowała, ale nie widzę sensu w braniu opiatów, poza morfiną w szpitalu; btw. królowa Wiktoria na bóle menstruacyjne paliła zioło, a nie brała herę (cóż, chyba jej wtedy jeszcze nie odkryto) i jej pomagało.
Uwielbiam Tymbarki, szukam rad pod ich kapslami (sprawdzają się!). Poza tym kocham wszystko, co miętowe i prawie nie przeżyłabym dnia bez czegoś słodkiego.
Totalnie ćpam muzykę, odkąd tylko się zbudzę, nawet pod prysznicem nie rezygnuję (słucham wtedy zwykle gunsowej Trylogii, przy Estranged wiem, że należy się pospieszyć i wyjść). Kocham praktycznie wszystko, co dobre - klasycznego rocka, polskiego rocka, hard rocka, punk rocka, psychodelicznego rocka, reggae, pop lat 80. Zaczęło się od Michaela Jacksona w listopadzie 2009 roku, później w wakacje przyjaciółka zapoznała mnie z Nirvaną, więc w drugiej gimnazjum miałam na plecaku napisany markerem tekst Lithium, a jesienią poznałam Guns N' Roses - usłyszałam w telefonie brata Don't Cry, obejrzałam November Rain i przepadłam, do tej pory nie chcą mi odpuścić, oczywiście nie tak bez przerwy. Zimą dzięki komuś pokochałam Republikę (zostanę czarno-biała do końca!) i inną klasykę polskiego rocka. Później poznawałam mnóstwo, mnóstwo wykonawców... Za Gunsami i Republiką najważniejsi są Aerosmith, Pearl Jam, Duff McKagan's Loaded, The Doors, The Rolling Stones, Joy Division, Red Hot Chili Peppers, AC/DC, Sex Pistols, Black Sabbath, Dżem, Hey, Coma, Mötley Crüe, Led Zeppelin... A sprawdźcie sobie na laście, bo jest tego naprawdę za dużo; nie potrafię się ograniczać muzycznie (i chyba dobrze)! A jeśli miałabym wybrać jedną, jedyną ulubioną piosenkę to prawdopodobnie byłaby Mia Aerosmith (jednak chyba przebiła ją Another Last Goodbye z ich najnowszego albumu *.*).
W podstawówce i pierwszej gimnazjum dużo czytałam, ale później stałam się zbyt niezorganizowana; nie potrafię robić kilku rzeczy na raz - albo nauka, albo miłość, albo tworzenie. Jednak kupuję od niedawna ulubione książki, którymi chcę zapełnić regał; gdy zdamy z bratem maturę, spalimy te wszystkie cholerne repetytoria oraz inne gówniane pomoce i będzie zajebiście! A jakie to ulubione pozycje? Bardzo lubię biografie (Patrząc jak krwawisz, Slash, It’s So Easy [po angielsku oczywiście], Mötley Crüe - Brud, Nikt nie wyjdzie stąd żywy, Jestem Ozzy, Blizna, Biała gorączka, Republika wrażeń...), powieści o narkomanach (My, dzieci z dworca Zoo, Ślepe tory), chorobach psychicznych (Przerwana lekcja muzyki), takie, na które niby jestem za stara (Piotruś Pan), jakieś o nastolatkach, miłościach, bla, bla (Pozwól mi odejść, Dwie dziewczyny i chłopak); naprawdę różności, Kinga, Carolla, Cobena, Sparksa i panią Rowling także - tutaj możecie sobie zobaczyć. Koniecznie przeczytajcie Forresta Gumpa, Wierność w stereo i Norwegian Wood!
Mój ulubiony film? Chyba Was zaskoczę - Terminator! Serio, uwielbiam go! Tym bardziej, iż w drugiej części jest You Could Be Mine i dzięki temu bardzo pokochałam ten utwór. Poza tym dramaty, komedie, obyczajówki, animacje, romantyczne, PRL-owskie... Donnie Darko, Pulp Fiction, Requiem dla snu, Forrest Gump, Marzyciel, Wszystko, co kocham, Sala samobójców, Dzień świra, Skazany na bluesa, Był sobie chłopiec, Upiór w operze, Odlot, Miasto aniołów... Tutaj na dole macie; niby nie oglądam filmów, ale jednak trochę tego jest. A seriale? Oczywiście nie mam czasu, lecz lubię Skinsów (obejrzałam tylko pierwszy sezon i zaczęłam drugi, obiecuję sobie, że kiedyś się ogarnę i wszystko obejrzę), Ally McBeal (obejrzałam trzy odcinki w wakacje, ale i tak wyobraźnia Ally powala!), Świat według Kiepskich (chętnie oglądam z rodzinką, kto tego nie lubi?) i Rodzinkę.pl (przynajmniej starsze odcinki, fajne były).
Chyba mogę stwierdzić, że jestem dobra w pisaniu. Jeszcze w przedszkolu lubiłam wymyślać historyjki o zwierzątkach, ale wtedy lepiej szło mi rysowanie, jednakże straciłam ten talent. Mając jedenaście lat napisałam swój pierwszy wiersz i zaczęłam robić to częściej. Wcześniej pisałam w zeszycie infantylne opowiadanie, a rok później trzy takie zużyłam na jeszcze bardziej ckliwą historię. W piątej klasie założyłam swego pierwszego bloga, w którym umiałam coś ustawić (rok wcześniej założyłam pierwszego w ogóle; cóż to były za czasy, Onet bez jakichkolwiek błędów!), było to opowiadanie zainspirowane serialem Magda M.; w szóstej klasie założyłam już nieco lepszego bloga (co nie znaczy, że się go nie wstydzę) z historyjką o pewnym-disneyowskim-zespole, której napisałam dwadzieścia trzy i kawałek rozdziału. Pod koniec pierwszej gimnazjum założyłam bloga z opowiadaniem o MJu (w sumie tu też się wstydzę swego stylu, lecz dużo nad tą opowieścią pracowałam i poza tym nie jest najgorsza), które przez jakiś rok pociągnęłam do dwudziestu czterech rozdziałów oraz dwóch i pół strony (dziewięćdziesiąt stron) plus dziewiętnaście stron zawierających cztery rozdziały, które miały być później oraz trochę innych fragmentów. W drugiej gimnazjum zaczęłam pisać Zachodnio-wschodnią metropolię o Guns N’ Roses, ale niedługo potem miałam chłopaka i nawet przestałam przy laptopie siedzieć, a co dopiero pisać. W sumie wyszło mi to na dobre, bo na początku podobał mi się Axl, a gdy w trzeciej gimnazjum wróciłam do pisania Metropolii zostałam żoną Duffa (i jeszcze się okazało, że Steven to mój brat. Sympatyczna z nas rodzinka, prawda? :3). Niestety, choć bardzo się starałam i bardzo mi zależało na tym opowiadaniu, w końcu nie udało mi się ukończyć rozdziału trzynastego… Zaczęłam się starać o oceny, by dostać się do liceum w Lublinie, z czego i tak w końcu zrezygnowałam, a poza tym popadłam w depresję – uniemożliwiło mi to pisanie; to było naprawdę paskudne pół roku. Jednakże oto powracam do Metropolii! W międzyczasie stworzyłam sporo krótkich opowiadań i tekstów piosenek, które zamieściłam na blogu; w wakacje przed trzecią klasą napisałam bardzo osobiste opowiadanie, które – uwaga! – zakończyłam! Prolog, osiem rozdziałów i epilog! (Poproście, to chętnie podeślę!)
Jak piszę? Oczywiście przy muzyce. Szukam pomysłów w wielu źródłach – muzyce, książkach, historyjkach, filmach, cytatach, ciekawostkach… Lubię poznawać to, co mnie otacza. Moje główne bohaterki są do siebie podobne; trochę takie, jaka chciałabym być i trochę takie, jaka sama jestem (biedaczki); zawsze mają problemy albo z ludźmi, albo ze sobą. Nie lubię tworzyć wielu wątków, więc moje opowiadania są ubogie w bohaterów. Odkryłam też niedawno, że chyba nie lubię pisać o kobietach, poza głównymi bohaterkami niewiele ich w mych opowiadaniach, jakoś wolę facetów (nie żebym się na nich znała). Dość dobrze mi się pisze i w pierwszej, i w trzeciej osobie (wolałam trzecioosobówkę, gdy czytywałam Harry’ego Pottera, ale uległo to zmianie, kiedy przerzuciłam się na Zmierzch). Tworzę szczerze i prosto z serca; wiele moich opowiadań jest bardzo osobistych oraz nawiązuje do przeżytych przeze mnie sytuacji. Poza tym nienawidzę błędów, to takie głupie, mieć niezły pomysł, a spalić wszystko złą ortografią i interpunkcją czy logiką, co gorsza. Jeśli chodzi o bohaterów inspirowanych prawdziwymi ludźmi, lubię używać rzetelnych faktów na ich temat, czasem aż za bardzo. Często czytam, iż mam bogate słownictwo – bardzo je sobie cenię, tak jak gust muzyczny, za który jestem bardzo często chwalona.
Do tego czasem przychodzą mi do głowy mądre teksty: „Nie lubię filmów, bo tam jest wszystko podane na tacy. Masz obraz, akcję, muzykę, dialogi i bywa, że nie zostaje nic dla wyobraźni. Wolę czytać, móc sobie wszystko wyobrazić, wiedzieć, co się dzieje w głowie bohatera, czytać malownicze opisy.” albo „Jeśli kłamiesz, nie możesz wymagać od innych, aby mówili ci prawdę.” lub „Jeśli będziesz stać zbyt długo, zaczniesz się cofać.” tudzież „Każdy z nas w pewnym momencie powinien spotkać osobę, która totalnie zmieni jego świat. Niekoniecznie im szybciej, tym lepiej... Po prostu w odpowiedniej chwili ktoś powinien sprawić, byśmy zaczęli inaczej postrzegać życie.”; do tego „Jestem mniej wulgarna niż wyglądam i bardziej nerwowa, niż się wydaję.”

Nieśmiała jak Slash, aspołeczna jak Izzy, nerwowa jak Axl, radosna jak Steven, punkowa jak Duff.
Rodzinny obiad.

1 komentarz:

  1. Ładnie wyszłaś na zdjęciu ! , doczytałam tylko do połowy, ale podoba mi się twój charakter, bo jesteś podobna do mnie ; )
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie łaskawie, żebym wiedziała, że czytacie. Przecież podczas czytania towarzyszą Wam jakieś odczucia, coś Wam się podoba, coś Was irytuje, nudzi, czegoś brakuje, ja chciałabym o tym wiedzieć, by móc pisać lepiej! c: xoxo