♫♪Guns
N’ Roses – My Michelle♪♫
Adriana wiedziała, co musiała zrobić. Nie było
innego wyjścia. Steven nie widział problemu w swoim ćpaniu oraz spaniu z przypadkowymi
panienkami, więc dlaczego ona miałaby czynić inaczej? Doskonale wiedziała, iż
był tylko jeden sposób, by poczuł uczucie zazdrości.
Zauważyła swoje „narzędzie zbrodni”. Usiadła
przy chłopaku wpatrującym się martwo w swój pusty od dawna kieliszek. Jak
zwykle udawał, że jej nie spostrzegł.
– Nie
oszukuj się. Pragniesz mnie, tak jak ja ciebie.
Uniósł na nią zielone oczy.
– A ty
znowu swoje? Czy nie mówiłem ci już, żebyś się odpierdoliła?
– Nie
odpierdolę się, póki mnie nie przelecisz. – Nachyliła się ku niemu i
przejechała mu językiem po wargach, następnie wsuwając go do jego ust.
Przysunęła się do chłopaka, by położyć rękę na jego kroczu. W tym samym czasie
Axl toczył wewnętrzną walkę, którą jego moralność szybko przegrała. „Może i ona
jest dziewczyną Popcorna, ale i tak oboje się zdradzają... Chociaż po chuj
miałbym patrzeć na innych... Ach, cholera, co tam! Oj, niech mi tak robi!” dość
szybko zdecydował. Oderwał się od rudowłosej.
–
Przekonałaś mnie. – Pociągnął ją do jej pokoju i szybko położył na łóżku, nie
bacząc, iż akurat tamto należało do współlokatorki panny Smith. Pospiesznie
rozebrali się, by kontynuować. Axl wsunął palce do jej kobiecości, jednocześnie
liżąc jej piersi, a ona masowała jego męskość. Musiał przyznać, że umiała to
robić.
Do tego przejęła inicjatywę! Pchnęła go na
materac i sama nakierowała jego penisa na swoją pochwę. Axl zamruczał, podobało
mu się to coraz bardziej. Siedziała na nim i szybko się poruszała, a jej biust
zabawnie podskakiwał. Rose złapał ją w talii, by móc schwycić jej sterczące
sutki w usta. Ssał je, a ona kręciła biodrami kółeczka, ściskając w sobie jego
wilgotną męskość – czy mogło być lepiej?
Oczywiście, gdyby nikt im nie przeszkodził. Tymczasem
w drzwiach stanął Adler ze swoją nową koleżanką, która ponoć tylko „kręciła się
koło niego”. Perkusista stanął jak wryty. Nie zdziwiłby go widok Axla z jakąś
dupą ani Adriany z jakimś facetem, ale ONI RAZEM?! Jak mogli mu to zrobić?!
Mimo wszystko kochał ją, tymczasem zdradziła go z przyjacielem... Gościem,
którego traktował jak brata, któremu ufał. Jak mogli się do tego posunąć?
– Hej
skarbie, dołączysz do nas?
Jednakże Popcorn wiedział, iż nie był
niewinny. Zdradzał ją, to fakt.
– Ee, to
w porządku.
Był zbity z pantałyku. Adriana z dumą
stwierdziła, że takiej reakcji pragnęła. Chciała podejść do chłopaka i
powiedzieć mu coś, co wykorzystała jego towarzyszka, zajmując miejsce przy
Axlu. Rudy jeszcze nie skończył, więc zaraz zajął się nową spragnioną cipką.
Adriana poczuła wściekłość, ale zaraz zaczęła się gorsza rozróba.
Drzwi znowu się otworzyły; stał w nich
chłopak współlokatorki, który oczywiście nie był zadowolony z tego, iż Axl
pieprzył jakąś panienkę na łóżku jego dziewczyny. Zaraz za nim wpadł Slash, po
czym cała trójka zaczęła wielką szamotaninę, w której finale wszyscy wylecieli
przez okno. Tymczasem Steven skorzystał z zamieszania i wybiegł z imprezy,
podwędzając prawie pełną flaszkę.
Miał łzy w oczach. Czuł się naprawdę
okropnie. Dwie bliskie mu osoby totalnie go skrzywdziły. „Czym sobie na to,
kurwa, zasłużyłem?!” myślał. „Czy naprawdę jestem aż takim chujem?! Ja po
prostu żyję rockandrollowo... To chyba nie jest aż takie złe?” Zatrząsnął się od
płaczu i ruszył przed siebie. Po jakimś czasie przystanął i zorientował się, iż
zmierzał w kierunku Bel Air, a przecież Alex jeszcze nie wróciła. Rozejrzał się
dookoła i po namyśle podążył w stronę The Roxy. Nie wiedział, jak się ogarnąć.
Czuł się strasznie, miał ochotę płakać, zasnąć, upić się... Byleby nic nie
czuć, ale to nie było proste. Usiadł gdzieś w kącie klubu i za wszelką cenę
starał się skupić na hałaśliwej muzyce.
♫♪U2 - Scarlet♪♫
Niedługo po Nowym Roku przyleciałam do LA.
Trochę szkoda, iż nie powitałam go w Nowym Jorku, podczas wielkiej imprezy na
Times Square, ale co tam. Za to z chłopakami pewnie nie pamiętałabym, co się
działo o północy...
Chciałam zrobić im małą niespodziankę, więc
nie zdradziłam od razu, że wróciłam. Jednakże moje plany zepsuło poranne
wtargnięcie pijanego Stevena.
Chłopak wyglądał tak żałośnie, trząsł się od
płaczu i bełkotał przez alkohol, że zaraz położyłam go na kanapie, nakazując
się przespać, na co chętnie przystał. Po paru godzinach się obudził oraz
zrezygnowany usiadł przy kuchennym stole, sięgając po szklankę kefiru.
Odłożyłam książkę, którą właśnie czytałam, przyglądając się blondynowi z
troską. Nie trzeba było pytać go o nic, bo sam zaraz zaczął mówić.
–
Wczoraj była impreza... Zakręciła się koło mnie jedna panienka, całkiem niezła.
Oj, nie patrz się tak na mnie, cholera, takie jest rockandrollowe życie! –
zawołał, widząc moją pełną dezaprobaty minę. – Po jakimś czasie poszedłem z nią
do sypialni, a tam... – Wargi zaczęły mu niebezpiecznie drżeć – Adriana. Axl. Pieprzyli
się.
– Co?!
Adriana pieprzyła się z Axlem?! – Nie mogłam w to uwierzyć. Dziewczyna wydawała
mi się całkiem miła, nie spodziewałam się, że była zdolna do czegoś takiego.
Zdradzić swojego chłopaka z jego przyjacielem?! Nigdy bym czegoś takiego nie
zrobiła, pomijając fakt, iż wcale nie rozumiałam idei zdrady. Jeśli z kimś
jesteś, to po chuj pieprzyć się z innym? Jeśli cię nie zaspokaja, to się z nim
rozstań, ale nie rań w taki przebrzydły sposób!
Steven pokiwał głową, cały się trzęsąc.
–
Kurwa mać, w głowie mi się to nie mieści... Niech ja dorwę tego skurwiela, to
mu kłaki spalę! Albo do NRD go wyślę, jeśli nie na łagry w Syberii! Chociaż w
RFN też nie jest zbyt wesoło! – Swoją drogą to było tak idiotyczne, że wręcz
żałosne – socjalistyczne państwo nazywało się Republiką Demokratyczną. Gdzie tu logika? To samo pierdolenie w PRL-u.
– Nie,
Alex... To boli, ale nie trzeba... Przebaczę mu za jakiś czas, jest moim
bratem... Jest nas pięciu przeciwko całemu światu, ona tego nie zniszczy.
–
Cieszę się, naprawdę. To nie byłoby warte – powiedziałam również z myślą o
sobie. Broń Boże nie chciałam być przyczyną konfliktów między chłopakami.
Szkoda, że tak trudno było przemówić Axlowi do rozsądku. Tym razem nie
zamierzałam zostawić sprawy samej sobie. Postanowiłam pogadać z rudym i jasno
mu wytłumaczyć, że zachował się jak chuj, a nie przyjaciel, oraz że nie miał
prawa nawet chcieć ograniczać kontakty reszty chłopaków ze mną. Nie był
pierdolonym pępkiem świata!
Wieczorem zaszłam do Hellhouse’u. Jedyną
obecną w nim osobą był Rose. Stanęłam w progu z rękami skrzyżowanymi na
piersiach i patrzyłam na niego, milcząc.
–
Alex? – Spojrzał na mnie znad pudełka po pizzy, na którym pisał tekst i się
uśmiechnął. – Cholera, kiedy wróciłaś? – Podszedł, by mnie przytulić, lecz ja
nie odwzajemniłam gestu. – Ej, o co chodzi? – Zbiłam go z pantałyku.
–
Dobrze wiesz, co zrobiłeś, Axl i ja też wiem. Mianowicie: jak traktujesz
przyjaciół.
– No
co? Steven? Alex, oni oboje i tak ciągle się zdradzają, więc w czym problem?
– W
tym, że jesteś jego przyjacielem, chuju! – Pierwszy raz go tak nazwałam. – Jak
można pieprzyć dziewczynę przyjaciela?! Innych dup tam nie było?! Używki
spaczyły ci umysł?!
– Nie
sądziłem, że to będzie coś znaczyło... – wymamrotał.
–
Najwyraźniej jesteś pozbawiony jakiejkolwiek moralności! – warknęłam, mrużąc
oczy. – Nie chodzi mi tylko o Popcorna. Chcę cię uświadomić, że NIE MASZ PRAWA
nawet chcieć w jakikolwiek sposób ograniczać kontaktów moich i reszty
chłopaków! Nie jesteś pieprzonym pępkiem świata. Zastanów się nad sobą. –
Strzeliłam go w pysk i wściekła wybiegłam z garażu.
♫♪ The Doors – L.A.
Woman ♪♫
– To
dla mnie? – Nie dowierzał McKagan, patrząc na winyl Rocket to Russia z podpisami członków
Ramones.
– A
dla kogo to byłby najlepszy prezent? – Uśmiechnęłam się, przewiązując czerwoną
chustkę przez szlufkę jego spodni. – Proszę, jeszcze to, żebyś wyglądał super
sexy i nie musiał podbierać moich apaszek.
–
Dziękuję! – Przytulił mnie mocno. – Cholera, ty nie masz pojęcia, jaka jesteś
kochana...
–
Gdybym wiedziała, pewnie bym już taka nie była.
Slash też dostał bandanę, ale czarną oraz
komplet hendriksowskich kostek, Izzy gruby, porządny zeszyt, żeby nie gubił
piosenek oraz kostki ze Stonesami, Steven kasetę KISS oraz teflonową patelnię
(z nakazem nie używania jej przeciwko mnie), Axlowi zaś również kupiłam bandanę
oraz nowy statyw, bo poprzedni zdążył wreszcie rozwalić, lecz nie dostał swoich
prezentów, gdyż uniósł się honorem, odkąd go spoliczkowałam i się nie odzywał.
Cóż, wiedziałam, iż racja była po mojej stronie, więc nie zamierzałam pierwsza
wyciągać do niego ręki. Adler jednak nie żywił do niego żalu zbyt długo.
Po świętach chłopaki grali dosyć sporo
koncertów i zaczęły się spełniać ich marzenia – zainteresowali się nimi ludzie
z wytwórni! Jednak moi przyjaciele nie polecieli na pierwszy lepszy kontrakt,
byli cwani. Przedstawiciele zabierali ich na obiad, a negocjacje zaczynały się
dopiero, kiedy zamówiono niezły posiłek; aż im się trochę przytyło. Po jedzeniu
śmiali im się w twarz, mówiąc, że nici ze współpracy.
–
Wyobrażasz sobie, mówimy jednej typie: „To brzmi jak Steven Tyler”, a ona:
„Steven kto?”; ja pierdolę! – Kręcił głową Izzy.
– I
oni chcą pracować z rockowym zespołem? – mawiałam z litością. Chociaż z drugiej
strony, jeśli chcieli czekać na McLarena *, to pewnie mogli już przestać.
Powoli zbliżały się urodziny Popcorna, a przed
nimi koncert Aerosmith, na którym Guns N’ Roses mieli grać jako support. Z
upływem czasu wszyscy byli coraz bardziej podekscytowani i jednocześnie
nerwowi. Chociaż ich ostatnie koncerty w klubach spotkały się ze świetnym
przyjęciem, wiedzieli, iż tamten występ miał być decydujący w dalszej karierze.
– Masz
stanik dla Joe’ego? – zachichotał Slash, gdy Marc wiózł nas na stadion, gdzie
miał być występ. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
–
Niech cię o to głowa nie boli, mój drogi.
– O co
chodzi? – Zmarszczył brwi Duff.
–
Obiecałam Perry’emu, że jak pozwoli wam zagrać przed Aerosmith, to rzucę w
niego stanikiem – powiedziałam niechętnie. – Przecież nie zgodziłby się na to
tak za nic.
–
Kurwa mać, my naprawdę nigdy ci się nie odwdzięczymy! – westchnął Popcorn.
– Już
wam mówiłam, po prostu zostańcie moimi przyjaciółmi, nawet gdy będziecie
koncertować ze Stonesami – powtórzyłam.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, członkowie
Aerosmith luźno grali jakiś kawałek. Byłam podekscytowana i niepewna zarazem.
Chłopaki pociągnęli mnie ze sobą w ich stronę, pewni, że chętnie ze mną
porozmawiają, ale skąd ten pomysł, to ja nie wiedziałam.
– O,
jest i urocza panienka Alex! – ucieszył się Joe Perry. Był facetem, który zawsze
robił wrażenie. Może czasami wydawał się nieprzyjemny, ale w gruncie rzeczy był
całkiem w porządku. Do tego miał fajne włosy, chociaż oczywiście Slasha były
fajniejsze. – Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o niczym? – Puścił mi oko.
–
Wszystko w swoim czasie, drogi Joe. – Uśmiechnęłam się chytrze.
–
Perry, zajmij się swoim handlarzem. – Odsunął go Steven Tyler; serce zabiło mi
mocniej. Na żywo miał bardziej niesamowity uśmiech oraz głos, nawet podczas
mówienia, niż na nagraniach. Długie, poczochrane włosy opadały mu zawadiacko na
twarz. – Witaj moja droga! – Wyciągnął ku mnie kościstą rękę. – Powiedz, co
taka dziewczyna jak ty robi wśród tych dzikich potencjalnych rockandrollowców?
–
Rockandrollowcami oni już są, a ja się z nimi przyjaźnię i w sumie przyczyniłam
się do ich występu przed wami...
– Mam
nadzieję, że nie obiecałaś Joe’emu siebie w zamian, co?
Zaśmiałam się lekko.
– Nie,
nie obawiaj się, nic z tych rzeczy.
– A,
to dobrze, już się obawiałem, że ten skurczybyk handlarzowi przyjaciółki
podbiera...
– Nie
przyjaźnię się z żadnym z chłopaków w ten sposób – wycedziłam przez zęby.
Niesamowicie wkurzały mnie takie teksty. Czy naprawdę każdy sądził, iż się z
nimi pieprzyłam?! Może powinnam była wziąć przykład z Metalliki i zabić ich wszystkich... – Nie łączą nas żadne seksualne relacje, panie Tyler! –
Mój zmrużony wzrok jasno dawał do zrozumienia, iż poczułam się urażona.
– OK,
wybacz. – Nieco się zakłopotał. – Chyba będziesz chciała wejść za kulisy, co? –
spytał najpewniej po to, aby mnie udobruchać.
–
Niekoniecznie, dzięki. Najmilej poguje mi się pod sceną.
– Och,
daj spokój, na pewno będziesz chciała sobie odpocząć i spojrzeć na to z innej
perspektywy! Joey, pójdź po przepustkę dla Alex, OK? – zawołał do perkusisty. –
Swoją drogą, mogę wiedzieć, jaki jest twój ulubiony kawałek? Nasz, rzecz jasna.
–
Zdecydowanie Seasons of Wither. – Musiałam przyznać. Wszyscy zachwycali się
Dream On i utworami z Rocks, ale tamten album nie przypadł mi
szczególnie do gustu. Do tamtej pory wygrywała ballada z drugiej płyty zespołu.
Niedługo potem zaczęli solidne przygotowania
do występu, którym przyglądałam się z boku. Występy Aerosmith nie były nudne i
zrobione na odczepnego, dlatego miło było oglądać ich po raz wtóry.
–
Świetnie się zapowiada, co? – spytał mnie podekscytowany Izzy. Coś takiego,
nawet on wykrzesał z siebie całkiem sporo entuzjazmu!
– I to
jak! To chyba będzie mój najlepszy koncert! – Uśmiechnęłam się, miętoląc w
dłoni materiał mojej koszulki z Aerosmith, tej, którą miałam na sobie, gdy
pierwszy raz spotkałam Axla. Rose nadal mnie unikał. Czyżbym aż tak podeptała
jego męskie ego? Ba, ono było nawet nie męskie, a po prostu axlowe! – A do was
rudy się odzywa?
– Sam
z siebie niechętnie.
–
Miałam nadzieję, że się nad sobą zastanowi, ale ten skurwiel uniósł się
honorem. Ja go nie rozumiem, nie wiem, jak do niego dotrzeć... – westchnęłam.
– Nie
wszyscy chcą stawać się jak najlepsi, słodziutka... Axl lubi bycie chujem. Dużo
przeszedł, ale nie poznał pewnych wartości... – Gitarzysta wzruszył ramionami.
– Nie przejmuj się tak, w końcu odpuści, gdy zobaczy, że nikt nie będzie się go
prosił.
♫♪Aerosmith – Hangman Jury♪♫
Tuż przed otworzeniem bram dla przybyłych
fanów ustawiłam się pod sceną. Po kilkunastu minutach żmudnego oczekiwania na
scenę wyszedł support, co wielce mnie podekscytowało. Chłopcy przez prawie
godzinę rozgrzewali publiczność utworami takimi jak Paradise City, Rocket Queen, Welcome to the Jungle, Think
About You, Back off Bitch. Zaprezentowali też po raz pierwszy My Michelle. Widowni bardzo przypadła do gustu muzyka Gunsów – zresztą, dlaczego
miałoby stać się inaczej, skoro uwielbiali Aerosmith? W dodatku na koniec
zagrali Mama Kin ze Stevenem Tylerem.
Moi przyjaciele wyglądali na jeszcze bardziej podekscytowanych i zaszczyconych.
Zachichotałam, gdy przez myśl mi przemknęło, iż nie zdziwiłabym się, gdyby
Slashowi stanął; dobrze, że miał gitarę (pomijając fakt, iż bez niej nie byłby
sobą).
Większość koncertu Aerosmith przepogowałam, a
kiedy odpoczywałam, śmiałam się z kobiet zdejmujących bluzki i świecących gołym
biustem przed muzykami. To było takie żałosne... Oczywiście musiałam spełnić
obietnicę daną Joe’emu, więc ukradkiem zdjęłam z siebie mój stary, niebieski,
za mały stanik bez ramiączek. Rzuciłam nim w gitarzystę i trafiłam prosto pod
jego nogi. Perry rozejrzał się, a ja z głupią miną mu pomachałam, na co puścił
mi oko i kilka dziewcząt w pobliżu dostało palpitacji.
Najbardziej podobały mi się wykonania moich
ukochanych utworów: Cry Me a River
oraz Seasons of Wither. Po tej
drugiej piosence postanowiłam pójść do chłopaków za kulisy. Wszyscy oglądali
widowisko jak zaczarowani. Źli chłopcy z
Bostonu byli bohaterami Slasha, lecz reszta wyglądała na nie mniej
zafascynowaną. W końcu to chyba był największy i najlepszy zespół, jaki mieli
okazję widzieć na żywo.
–
Mówiłem, nikt ci nie uwierzy, że nie skopiowałeś swoich wężowych ruchów od
Tylera – powiedział Steven Axlowi.
– A
co, kurwa, tylko on jeden tak tańczy?! Jagger może tak nie robi?!
–
Jagger robi to trochę inaczej – wtrąciłam; wszystkie oczy skierowały się na
mnie.
– O, a
ty tu skąd?
– Z
płyty? – Usiadłam między Slashem i Duffem. – Hudson, nie macaj mnie! –
Poruszyłam się i uderzyłam go w rękę, gdy poczułam ją w okolicach zapięcia
mojego biustonosza.
– Jak
możesz mieć na sobie stanik, skoro rzuciłaś go Perry’emu? – zdumiał się.
–
Rzuciłam mu stary i za mały, sam mi tak poradziłeś. Nie miałam różowego. – Byłam
wyjątkowa i nie znosiłam tego koloru od czwartej klasy podstawówki, przez dwie
zbyt słodkie koleżanki obnoszące się ciuchami z Peweksu. To był dopiero lans! –
Pewnie cieszyliście się jak idioci, co?
–
Zwłaszcza kiedy te panienki obok wpadły w histerię – zachichotał mulat. –
Puścił ci oko, tak?
Przytaknęłam i powróciliśmy do oglądania
koncertu, który był naprawdę zjawiskowy. Jeśli ktoś miał wątpliwości co do
tego, iż Aerosmith byli największym i najlepszym amerykańskim zespołem, to po
takim show z pewnością by się ich pozbył. Nikt poza Stevenem Tylerem nie mógł
się poruszać w ten sposób i nie posługiwałby się tak fajnie statywem obwiązanym
kolorowymi chustkami (nawet rudy z pewnością zaplątywałby się w nie i w efekcie
wpadał w furię). Teoretycznie Toksyczne Bliźniaki były odpowiedzią na duet
Jaggera oraz Richardsa, ale w istocie dosyć się od nich różnili. Poza tym
przynajmniej Joe nie wstydził się śpiewać, w przeciwieństwie do Slasha, choć
powtarzałam mu, że miał uroczy głos, zwłaszcza zapowiadając jakąś piosenkę z
tym nieśmiałym uśmiechem na pół twarzy.
– I
jak się wam podobało, dzieciaki? – spytał Perry, kiedy wrócił.
–
Rany, to było zajebiste! – odezwał
się Slash, kręcąc głową.
–
Zjawiskowe – uzupełniłam. Gitarzysta Aerosmith przyjrzał mi się. Poczułam jego
wzrok niżej niż na wysokości twarzy i ulżyło mi, że miałam przydużą koszulkę, a
włosy zaczesane do przodu, by przykryć biust. Może miałby obiekcje co do
rozmiaru powierzonej mu bielizny.
♫♪Pearl Jam – Indifference♪♫
Jakąś godzinę później wszyscy skończyli pić, rozmawiać
i zbierać swój sprzęt.
–
Gdzie Axl? – Zaczęłam się rozglądać za wokalistą; poza nim wszyscy byli w
pobliżu.
– Parę
minut temu jeszcze gadał z Tylerem...
Nagle naszych uszu dobiegł charakterystyczny
głos.
– We’ve been dancing with Mr. Brownstone... / Tańczyliśmy
z panem Brownstonem...
Axl tanecznym krokiem zmierzał wzdłuż bramy.
Najpierw pomyślałam, iż był zawiany, ale nie, nie zachowywał się tak po pijaku,
no i nie śmierdział. Poza tym ta piosenka...
–
Zaćpał się? – spytałam. Nikt nie odpowiedział.
– Ty
rudy ciulu! Kontaktujesz jeszcze?! – Slash był rozsierdzony niczym ten, którym
właśnie potrząsał.
–
Pieprz się, imigrancie – odparł Rose cicho, lecz wyraźnie. – He’s been knockin’, he won’t leave me alone... / On
pukał, nie da mi spokoju...
Odetchnęli, że nie trzeba było szybko szukać
zimnej wody; gdyby chociaż na ulicach znajdował się śnieg... Jednak ja nie mogłam
wytrzymać.
– Comfortably numb, kurwa, tak? – mój głos
się łamał, a zarazem pobrzmiewała w nim nuta histerii. Bez zastanowienia porwałam
paczkę fajek z kieszeni kurtki Izzy’ego i poleciałam drogą. Słyszałam wołania,
ale się nie zatrzymałam, dopóki nie byłam całkiem daleko. Nie zauważyłam nawet,
kiedy zaczęły mi lecieć łzy, rujnując cały makijaż, a na koncerty lubiłam mocno
podkreślić oczy. Jednak to nie było najistotniejsze.
– Ty
skurwysynu, ty ostatni skurwysynu – powtarzałam cały czas. Trzęsącymi się
rękami wyjęłam papierosa z paczki. Dobrze, że Stradlin zawsze trzymał w niej
zapalniczkę, chociaż trzeba przyznać, iż miałam do nich awersję, gdyż kiedyś
się nią oparzyłam, kiedy chciałam zagrzać wodę. Wetknęłam szluga w wargi i
ostrożnie go podpaliłam. Lekko pociągnęłam; wyjęłam papierosa, by odkaszlnąć,
następnie pociągnęłam mocniej.
Do tej pory jeszcze nie widziałam żadnego z
przyjaciół w takim stanie. Kurwa mać, jak można było pozwolić sobie na taką
stratę kontroli?! Byłam przerażona, widząc na własne oczy zaćpanego Axla; może
to przez nasze ostatnie spięcia. Wolałam nie wiedzieć, co działo się po działce
z Adlerem...
– O
kurwa – kaszlnęłam, krzywiąc się. Jak przy pierwszym łyku wódki. Papieros był
cholernie gorzki i ostry. To zaskakujące, że zmielony tytoń miał całkiem
przyjemny zapach, a palony śmierdział, prawda?
Do jasnej cholery, dlaczego oni musieli od
razu pomału odchodzić, do tego częściowo nie z własnej woli, chociaż dopiero co
wstąpili na życiową ścieżkę, którą kroczyłam?!
W ustach miałam mnóstwo śliny, jak po
francuskim pocałunku; zaplułam całą dużą chodnikową płytkę. W sumie nieco
uspokoiłam się, o co właściwie mi chodziło, ale na pewno mi nie smakowało. Może
dlatego, że Izzy palił jakieś tanie, chińskie szlugi? Dziwne, przecież jego
idol, Keith Richards palił oczywiście Marlboro. Trzeba było mi je wziąć od
Slasha, chociaż niektórzy twierdzili, iż to siano.
Banda ćpunów i alkoholików, a mi tak na nich
zależało. Przecież, do cholery, mieszkałam w porządnej dzielnicy! Czy
„normalni” ludzie mieli do mnie awersję, a może po prostu byłam w jakiś sposób
socjopatką? Zawsze to u siebie podejrzewałam.
Próbowałam się zaciągnąć, ale papieros był
zbyt ostry. W sumie ciągle kaszlałam. Nawet nie dałam rady spalić do końca. Miałam
nadzieję, iż skrzywiona mina nie miała mi zostać na stałe. Zgasiłam kiep i
strasznie żałowałam, iż nie miałam niczego do picia. Wstałam z chodnika,
kierując się w drogę powrotną.
–
Cholera jasna, coś ty zrobiła? – westchnął Duff, natykając się na mnie w
połowie trasy.
–
Lepiej zapytaj o to tego chuja – warknęłam.
– Paliłaś?
– spytał ostrożnie, bo nie warto było mi odpyskiwać. Wzruszyłam ramionami. – A
zaciągałaś się?
– Nie,
te szlugi Izzy’ego są ohydne. – Znów się skrzywiłam.
– To
nie pal ich więcej. Jak nie będziesz się zaciągać, to dostaniesz raka języka.
Zresztą, nie pal w ogóle, cholera! – usłyszałam proszącą nutę w jego głosie.
–
Hipokryta – burknęłam krótko. Dotarliśmy do reszty. Bez słowa oddałam
gitarzyście jego papierosy i w ciszy wróciliśmy do domu. Znowu powoli się we
mnie gotowało. Jakim skurwielem był Axl, by zniszczyć najmilszy wieczór w moim
cholernym życiu, by sprawiać, iż zaczęłam robić to wszystko, czego zawsze
unikałam! Ciekawe, kiedy miałam zacząć ćpać i się puszczać?! Aż musiałam wziąć
coś na sen, byłam pewna, że inaczej nie zmrużyłabym oka. Jednak mimo wszystko
cały czas w myślach mieszałam Rose’a z błotem. Co za idiota, tępy chuj,
pierdolony egoista, oszust...
* Malcolm McLaren, manager i główny ojciec sukcesu Sex
Pistols, wystarczy poczytać na Wikipedii.
***
12.08.12: Rozdział poprawiony, zwłaszcza nieszczęsny koniec, więc jakby ktoś czytał wcześniej, to prosiłabym o ponowne przeczytanie, w miarę możliwości. Będę wdzięczna za komentarze, bardzo chciałabym wiedzieć, kto to jeszcze chce czytać... Jakby co na dole możecie obserwować bloga albo wejść na mojego Twittera i będziecie na bieżąco. Postaram się coś u Was ogarnąć. Początek jest napisany na podstawie wywiadu z Adrianą, którego stronę znalazłam kiedyś w sieci.
Gdyby ktoś potrzebował streszczenia: Alex przeprowadza się do Los Angeles z Nowego Jorku, co jej nie cieszy. Poznaje Axla, który zapoznaje ją z resztą dzikusów. Wszyscy stają się sobie bliscy, jednakże dziewczynę bardzo martwi ich uzależnienie od narkotyków. Chłopcy starają się za wszelką cenę wybić z gąszczu hollywodzkich zespołów, co nadarza się, gdy z pomocą Alex otrzymują od gitarzysty Aerosmith propozycję supportowania ich koncertu. To było mnie więcej tak ;3 (OK, jeszcze Alex prawie zgwałciła śpiącego Duffa, żeby nie było, że takie nudy trwały przez tamte dwanaście rozdziałów). xoxo